Filip Mareš już myśli o drugiej rundzie Rajdowych Mistrzostw Europy po niezbyt udanym starcie w Rally Serras de Fafe, Felgueiras, Boticas, Vieira do Minho i Cabeceiras de Basto gdzie pęknięty amortyzator po kontakcie ze skała i jednoczesne uszkodzenie opony spowodowały, iż Czeski kierowca był zmuszony do wycofania się z dalszej rywalizacji po trzech etapach.
Rajd był dobrą lekcją, tempo i budować pewność siebie, ponieważ nie mieliśmy na czym budować od soboty. Ale zakończyliśmy rajd w bardzo dobrych nastrojach, więc jestem pewien, że następnym razem będziemy bardziej konkurencyjni na szutrze
Uderzyłem w skałę pięć kilometrów po starcie drugiego sobotniego etapu i w konsekwencji dostaliśmy przebicie, zmieniliśmy przebicie, ponieważ myśleliśmy, że to przebicie, ale Od razu rozpoznałem, że samochód ma inne uszkodzenia i nagle amortyzator przebił maskę i to był dla nas koniec dnia. Na szczęście udało nam się naprawić samochód i kontynuowaliśmy drugiego dnia. Na pewno było to frustrujące, ponieważ generalnie brakuje nam kilometrów na szutrze i szkoda, że po tych wszystkich przygotowaniach nie ścigamy się, więc nie możemy być zadowoleni. Ale mieliśmy możliwości, aby wrócić do tempa i powoli stajemy się coraz lepsi i coraz bliżej najszybszych facetów.
Zanim skupi się na drugiej rundzie sezonu ERC, majowym Rajdzie Wysp Kanaryjskich, Mareš weźmie udział w Kowax Valašská Rally ValMez w Czechach w dniach 31 marca – 2 kwietnia Wydarzenie liczy się jako pierwsza runda jego krajowych mistrzostw i odnowiony Rajd Europy i Rally Trophy